Forum Forum Czatu Mezatki  Zonaci Strona Główna Forum Czatu Mezatki Zonaci
Forum czatu Mężatki & Żonaci w o2
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Obiecana bajka(kiedys obiecałam komus bajke...o życiu)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Czatu Mezatki Zonaci Strona Główna -> Miłość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
***Kasia***(lejdi)
Stały mieszkaniec forum



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wies w okolicy Łodzi na P...

PostWysłany: Śro 8:14, 11 Paź 2006    Temat postu: Obiecana bajka(kiedys obiecałam komus bajke...o życiu)

Kiedys obiecałam komus bajke o zyciu, nie zdążyłam opowiedziec...Zapisuje ja z myśla , że bajki nie tylko czytają i czytane sa dzieciom...

A moze wy znacie takie bajki, hmm?, kazdy fantazjuje.. odlećmy w świat marzen...........................

Dla Ciebie Wink.... bede mówić szeptem, posłuchaj....


"Moj Mały ksiązę..."

W biegu przez życie, na skutek przypadkowego odnalezienia kartoniku z napisem „Tylko Bóg ma prawo mnie obudzić” poznała Małego Księcia (banalnym wydało się nazwanie go Aniołkiem, a że bohater książki Antoniego de Saint-Exupery zdobył wielu wielbicieli, Antynomia zapragnęła także mieć swojego Małego Księcia) Mogłaby go przedstawić jako dziesięcioletniego Oskara, który podpalił psa, kota, mieszkanie i nienawidził pisać - „ to bzdura, odchyłka, bezsens, jajo. To lipa. W sam raz dla dorosłych.” On sam chciałby powiedzieć tak: „Nazywają mnie Jajogłowym, wyglądam na siedem lat, mieszkam w szpitalu z powodu mojego raka.” i w dodatku nie wierzy w Boga. Ale gdyby tak zrobił „to dupa blada”, Bóg nie zainteresowałby się nim, Antynomia może również. Ogarniający ją cynizm nie oszczędził początkowo i chłopca. Nie wierzyła w jego wiarygodność, w jego szczerość, ale nie zaszkodziło zatrzymać się na chwilę, została na dłużej. Chciała go sprawdzić, znając z autopsji pewne strony jego życia.

I ten Mały Książę miał swoją Różę, za której plecami obserwowała chłopca Antynomia. Zakradała się, kiedy spał i wysłuchiwała ich rozmów tuż po przebudzeniu, w spokoju w trakcie poznawania jego najbliższego otoczenia, i z życzliwym uśmiechem towarzysząc w unikalnych sytuacjach:

„- Chcesz ze mną spać?

Dziewczyny są obłędne. Ja zastanawiałbym się godzinami, tygodniami, miesiącami, zanim bym wypowiedział takie zdanie. Ona rzuciła je najnaturalniej w świecie, jak gdyby nigdy nic. - O.K.

[…]

- Jestem cholernie szczęśliwy. Pobraliśmy się dzisiaj w nocy. - Pobraliście się? - Tak. Robiliśmy wszystko, co robią mężczyzna i kobieta, kiedy są małżeństwem. (…)Poza tym, wyobraź sobie, wszystko, co dawniej, kiedy byłem młody, wydawało mi się ohydne, na przykład pocałunki, pieszczoty, teraz mi się podoba. Niesamowite, jak człowiek się zmienia, prawda?”

Nie zazdrościła Oskarowi mądrej przyjaciółki, ale Róży jego. Takich chłopców nie można lubić, ich od razu się kocha. I wiedziała to dobrze, zanim jeszcze zrzuciła z twarzy maskę cynizmu. Kiedyś znała jednego z nich…

Czternaście listów zamieniło się w dwanaście dni, a każdy dzień w dziesięć lat. Jedno pudełko pomieściło jedno życie, a to rozsadzało kartonik w szwach od prawd o sobie:

„…życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć. (…) Im bardziej się człowiek starzeje, tym większym smakiem musi się wykazać, żeby docenić życie. Musi być wyrafinowany, stać się po trosze artystą. Byle kretyn może cieszyć się życiem w wieku dziesięciu, dwudziestu lat, ale kiedy człowiek ma sto lat, kiedy już nie może się ruszyć, musi uruchomić swoją inteligencję.”

Oskar uwierzył w Boga, Antynomia w Małego Księcia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
***Kasia***(lejdi)
Stały mieszkaniec forum



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wies w okolicy Łodzi na P...

PostWysłany: Śro 9:29, 11 Paź 2006    Temat postu:

Suplement do Śpiącej królewny*.

Mniej znanym jest fakt, że królewiczowi udało się znaleźć śpiącą królewnę dzięki pomocy małego zielonego smoka, który towarzyszył mu w podróży. Zwał się Kuf-Du'damm i to on był zwiadowcą dzielnego rycerza, który prawdę rzekąc był tak ślepy, że nie znalazłby metalowej rękawicy zgubionej chwilę wcześniej na opromienionej południowym słońcem drodze. Z obudzeniem królewny było również nieco inaczej niż podają starodawne przekazy. Królewicz owszem pochylił się nad królewną, ale nie po to, by ją pocałować, lecz aby się jej dokładnie przyjrzeć, czy też warto ją cokolwiek budzić. Legendy na temat urody królewny były nieco przesadzone, królewicz postanowił więc zabawić się z nią trochę, wcale jej nie budząc. Zresztą w ten sposób zabawiało się z nią wielu przypadkowych zabłąkanych przechodniów, nie wspominając o krasnoludku Kleofasie, który odkąd pojawiła się królewna, odmówił grupowych zabaw z innymi i chował się po kątach; a gdy podstępnie uśpiła ją zła czarownica, zaczął znikać gdzieś na całe dnie, wzbudzając tym uśmiechy politowania innych krasnoludów.

Tak więc, królewicz pochylił sie nad śpiącą królewną, by się jej dokładnie przyjrzeć, gdy wtem na jego ramieniu usiadł zielony smoczek, chcący przyjrzeć się rownież obiektowi poszukiwań. Królewicz przeważony tym niespodziewanym ciężarem przechylił się do przodu i trafił ustami w usta królewny. Ocknęła się nagle, rozpromieniona i objęła ramionami swego wybawcę. Było za późno, żeby się wycofać. Przez wiele następnych lat, będąc już królem, nasz bohater wypominał smokowi przy piwie, (gdy tylko udawało mu się urwać na godzinkę spod spojrzenia ocalonej) ten niefortunny przypadek.

Chciałam jednak właściwie opowiedzieć o tym, jak obaj się spotkali. Mianowicie królewicz wyruszył na poszukiwania królewny, ponieważ musiał szybko opuścić stołeczne, ukochane i pełne imprez miasto, z powodu pewnego skandalu, w który był zamięszany, a ów pretekst był najlepszy. Nie jestem pewien, ale z tego co słyszałem po różnych tawernach i oberżach, można w skrócie odtworzyć tamtą historię.

Jednego wieczoru królewicz strzelał z kuszy do pewnego szlachcica, w znanej restauracji. Chodziło oczywiście o kobietę. Tą kobietą była sławna tego czasu aktorka, w której królewicz się kochał na zabój. Aktorka była podniecająca, a ponadto do szału perwersyjna. Bardzo to odpowiadało znudzonemu arystokratycznymi przyzwoitkami królewiczowi. Pewnego jednak razu aktorka zasugerowała królewiczowi, że chętnie zaprosiłaby do swojego łoża jeszcze jedną osobę, która wspólnymi z królewiczem siłami mogłaby ją w pełni zaspokoić. Królewicz myśłał o tym kawałek czasu, aż w końcu postanowił dla rajcu spróbować. Właśnie poznał syna ambasadora z dalekiego kraju, z którym szybko się zaprzyjaźnił, tak że wybierali się wspólnie na nocne podboje do stołecznych dyskotek, oczywiście w przebraniu. Toteż pewnego wieczoru, po wizycie u wspomnianej aktoreczki, królewicz przypomniał sobie o jej zachętach. Porozmawiał z owym szlachcicem, a ten się zgodził. Następnego weekendu wybrali się więc w trójkę na wieś, do jednego z letnich pałacyków króla, aby tam spędzić miłe chwile swej doświadczajacej młodości.

Pałacyk skomponowany był wyśmienicie według najnowszej, właśnie wschodzącej mody- neobaroku. Zgrabny w bryle i pełny w rysie elewacji, świadczyć miał o postępowym guście Jego Wysokości Królestwa. Otoczony przepysznym i starym parkiem krajobrazowym, będącym pozostałością po wyburzonym, brzydkim i ponurym neogotyckim zamczysku poprzednich właścicieli, błyszczał wśród drzew niczym perła w swej muszli.. Służbę i kuchnię ulokowano oczywiście w oddzielonych od pałacu pawilonach. Po obfitej i doskonale podanej kolacji odprawili służbę i oddali się rozmowom i innym przyjemnościom.

W połowie następnego tygodnia wrócili w najlepszych nastrojach do stolicy. Wszyscy byli zadowoleni, tyle że nie wszyscy wiedzieli, czy ich zadowolenie potrwa jeszcze przez jakiś czas. Królewicz był zadowolony, gdyż doświadczył nowych atrakcji i zadowolił swoją ukochaną, aktorka była kontenta z doznanych przyjemności i nowo nawiązanej znajomości, którą zamierzała kontynuować, syn ambasadora natomiast był nasycony, jednak nie wiedział przecinek czy ma być zadowolony z faktu, że umówił się z aktorką, czy przecinek niespokojny z powodu znanej powszechnie zazdrości królewicza. Sytuacja w stolicy rozwijała sie dalej. Spotykali się wszyscy troje, dwie osoby spośród nich nie wiedziały jednak o tym wszystkiego. Pewnego razu królewicz podejrzał przypadkiem jak, po drugim akcie najnowszej teatralnej sztuki p.t. "Nuda księżniczka", ów szlachcic wychodzi z garderoby wiadomej aktorki. Zrozumiał od razu. Wybiegł z teatru mimo, że w loży czekała na niego sympatyczna przyjaciółka.

Jeszcze tego wieczoru wyjechał na wieś. Nie przyniosło mu to jednak ulgi. Powrócił do miasta nazajutrz, nie wiedząc w dalszym ciągu, co począć. Błąkał się po królewskim pałacu, rozmyślając nad tym, co sie stało. Chcąc się upewnić o zdradzie, wieczorem zaczaił się w teatrze, w sąsiedniej garderobie, należącej do niewiele mniej atrakcyjnej i mocno chętnej drugoplanowej aktorki. Przez cienkie przepierzenie słyszał zabawy tamtych. Wyszedł na zewnątrz i zawinięty w płaszcz czekał na pojawienie się zdrajcy. Po jakiejś godzinie tamten pojawił się w tylnym wyjściu, rozejrzał się i z podniesionym kołnierzem płaszcza udał się w stronę Hoty. Królewicz podążył za nim. Syn ambasadora zaszedł do najprzyjemniejszej w mieście restauracji, tej przy ulicy Wronie Oko, aby tam spożyć kolację i przeczytać wieczorne gazety. Królewicz w tym czasie posępny, zastanawiał się nad tym, jak wejść niby przypadkowo i wypytać szlachcica w tym temacie. Gdy jednak wszedł w końcu do środka i zobaczył onego, krew zalał amu twarz. Chwycił kuszę od stojącego przy wejściu strażnika i wymierzył w rywala. Co ważne, strażnik chwilę przedtem zakasłał się nieco i dlatego nie był dostatecznie czujny. Drugi stojący przy drzwiach rozpoznał natychmiast królewicza i złożył mu pokłon. Dzięki temu królewicz mógł bez problemu podejśc do stolika tamtego i spojrzeć mu w oczy. Szlachcic nie był przestraszony, a raczej zmięszany. Stał z serwetką w ręku, nie wiedząc, co powiedzieć w obecności tylu widzów. Patrzył prosto w oczy królewicza. Ten wypuścił bełt całkowicie przypadkowo, potknąwszy się o krzesło przewrócone przez gościa z sąsiedniego stolika, który w panice odbiegł od stołu, gdy zobaczył wymierzona w swoją stronę kuszę. Owym gościem był pewien prawnik, który później mocno trapił się tym, iże pośrednio stał się przyczyną nieszczęścia. Dzięki temu spotkałem go w pewnej knajpie i mogłem skorygować plotki na temat zaistniałego zdarzenia. Jedna z nich traktowała o tym, jakoby królewicz namówił do tej zbrodni swojego młodszego bratanka, który przebrał się za żebraka i... nieważne. W każdym razie królewicz, po przypadkowo oddanym strzale skonstatował ten fakt następująco, "Przepraszam Cię stary, właśnie wracam z polowania, ostatni lis wymknął się z obławy, zapomniałem rozładować broń." Po czym wyszedł spokojnym krokiem, oddając kuszę zasmarkanemu i zdziwionemu strażnikowi.

Szlachcic stał jeszcze chwilę, trafiony w prawe płuco, po czym zemdlały osunął się na posadzkę z białego marmur, obficie krwawiąc.

Szlachcic ów niedługo potem wyzdrowiał, a przyszłego królewca z wiadomych przyczyn nikt nie oskarżył.

Syn ambasadora wkrótce wypłynął z kraju razem z ojcem. Na kolejnej placówce zapadł na gruźlicę (strażnik przy drzwiach również ją posiadał) i umarł w kilka lat później. Królewicz znalazł zaś najbliższą okazję, aby opuścić na dłużej huczące od plotek miasto.

Udał się więc na poszukiwania śpiącej królewny. Tak na prawdę to wyjechał i podążał w zupełnie innym kierunku, mianowicie do stolicy sąsiedniego królestwa, ponoć jeszcze bardziej wyuzdanej.

Po drodze jednak zabradziażył w pewnej dobrze zaopatrzonej karczmie przez dwa tygodnie. Pewnego wieczoru zaproszono go na polowanie na smoki. Poszedł z ciekawości. Podczas łowów oddalił się od głównej grupy i przypadkiem natrafił na polanę, gdzie mieszkała smoczyca. Przy samym wejściu spotkał małego zielonego smoczka. Przez długi czas stali i patrzyli na siebie. W tym czasie na polanę wpadli łowcy. Królewicz schował smoczka i odtąd byli przyjaciółmi. W czasie powrotu do karczmy królewicz zgubił okulary i odtąd nie zawsze dobrze orientował się w przestrzeni. Pomagał mu w tym 'damm.

Na królewnę trafili przypadkiem, gdy śpieszyli w jeszcze innym kierunku, niż pierwotnie zamierzał królewicz, tzn. do miejsca corocznego Święta Piwa, na co namówił dziedzica tronu nowy znajomy, niezgorszy pijak również. O królewnie powiedział im podróżny, który właśnie się z nią przed minutą zabawiał. Poszedł dalej, a oni skręcili w ustronne i ciche miejsce, gdzie śniła królewna. Właśnie, o czym śniła w tym czasie ...a królewna śniła...

"Królewna zadrżała z ciekawości, co też przeczyta dalej jej kuzyn, xiążę Boomburgii. Oh, czy będą jeszcze takie podniecające, działające na wyobraźnię sceny.

On jednak skończył czytać i popatrzył na nią niepokojącym wzrokiem, że aż zrobiło jej się dziwnie słodko. Zamknął księgę, odłożył ją i zbliżył się do królewny..."

-Królowa ocknęła sie w dreszczu rozkoszy i rozpoczęła poszukiwania króla, który tymczasem czytał bajki pewnej młodziutkiej hrabiance. Była wśród nich również bajka o śpiącej królewnie, napisana na nowo przez barona de Sadeusza, ale to już nie ta bajka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megi..pl
Stały mieszkaniec forum



Dołączył: 25 Wrz 2006
Posty: 1107
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stargard szcz..kolo cmentarza

PostWysłany: Śro 21:12, 11 Paź 2006    Temat postu:

zycie to nie bajka ja czasem mam wrażenie że spiepszylam swoje zycie koncertowo a zaczynalo sie calkiem nieżle....prosze czasem tych na górze żeby dali mi jeszcze jedną szanse ale tu powstaje pytanie czy za drugim podejsciem nie spiepszylabym tego zycia jeszcze bardziej....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
***Kasia***(lejdi)
Stały mieszkaniec forum



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wies w okolicy Łodzi na P...

PostWysłany: Czw 0:20, 12 Paź 2006    Temat postu:

hmmm, staraj sie Megi zmienic to co "spiepszyłas."... Razz nie bedzie foux pas 2 raz:) jak ci ci na górze dadzą szanse....może i mi dadza Razz ale tez sie jak dziecko boje..... zaczynac , trwac, byc........... zaczynam wierzyc w bajki;) moze bedzie lzej zyc na tym padole szczesaliwości Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megi..pl
Stały mieszkaniec forum



Dołączył: 25 Wrz 2006
Posty: 1107
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stargard szcz..kolo cmentarza

PostWysłany: Czw 12:00, 12 Paź 2006    Temat postu:

ja juz czasem nie wiem w co wierzyć i czy warto wierzyć ale wiem że jakbym miala karabin to niejedną szprawe bym rozwiązala Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
***Kasia***(lejdi)
Stały mieszkaniec forum



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wies w okolicy Łodzi na P...

PostWysłany: Czw 15:02, 12 Paź 2006    Temat postu:

hmmmmmmmmm, ja wierze, kurcze dziecinnie wierze ze mi sie uda Razz nawet nie musze miec karabinu.............. usmiecham sie Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megi..pl
Stały mieszkaniec forum



Dołączył: 25 Wrz 2006
Posty: 1107
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stargard szcz..kolo cmentarza

PostWysłany: Wto 12:23, 24 Kwi 2007    Temat postu:

Dawno, dawno temu, za siedmioma gorami, za siedmioma lasami, za
siedmioma rzekami i siedmioma dolinami była sobie raz młoda dziewczyna, która
zapytała pewnego chłopca, czy chciałby ją poślubić?
Chłopiec odpowiedział: Nie!

I dziewczyna żyła szczęśliwie, bez prania, gotowania, prasowania...
Często spotykała się z przyjaciółmi, spała z kim chciała, zarabiała na
siebie i wydawała pieniądze na co chciała....
*KONIEC*

Problem jest w tym, że nikt nigdy w dzieciństwie nam nie opowiadał
takich bajek. Za to wsadzili nas w g... po uszy z tym cholernym księciem z
bajki!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megi..pl
Stały mieszkaniec forum



Dołączył: 25 Wrz 2006
Posty: 1107
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stargard szcz..kolo cmentarza

PostWysłany: Wto 12:23, 24 Kwi 2007    Temat postu:

i ...uj (moral)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Czatu Mezatki Zonaci Strona Główna -> Miłość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin